Nieistniejące kościoły Krakowa |
|||||||||||||||||
Kościół Najświętszej Marii Panny na Żłobku (bernardynów)O kamienicy zwanej „Pod Brogiem” lub „Bróg” (z powodu bardzo wysokiego dachu), znajdującej się w zachodniej pierzei ul. św. Jana, pomiędzy Rynkiem a obecną ul. św. Tomasza, mamy wzmianki odnoszące się do pierwszej połowy XVI w. W latach 1570–1577 kupili ją bracia Guttnerowie w imieniu i na rzecz gminy kalwińskiej, do której należały znakomite postacie tej epoki (m.in. Zborowscy, Myszkowscy). Swoje praktyki protestanci wcześniej zmuszeni byli odprawiać w różnych miejscach, często w domach prywatnych – stąd potrzeba urządzenia stałej świątyni. Już w 1570/1572 r. urządzono tutaj salę na zgromadzenie z kazalnicą. W 1572 r. protestanci uzyskali przywilej królewski pozwalający na użytkowanie domu – parter przeznaczono kalwinom, zaś piętro luteranom. Przejął on od kamienicy potoczną nazwę „Bróg”, którą wkrótce tak mocno połączono w Krakowie ze zborem, że określano nią także kamienicę przy ul. Szpitalnej, gdzie swoje praktyki odprawiali arianie. Bróg stał się punktem zapalnym w Krakowie, szczególnie po ucieczce Henryka Walezego. 10 X 1574 r. tłum zaatakował zbór – zbór został zdobyty wieczorem tego dnia i był plądrowany przez dwa kolejne. Zamieszki inspirowali studenci krakowscy pod wodzą Hieronima Orzechowskiego. Wiemy również, że „ministra” protestanckiego tłuszcza powiesiła głową w dół. Efektem zajść było pięć wyroków ścięcia, które nie dotknęły jednak prawdziwych prowodyrów zamieszek. W związku z tym wydarzeniem powstał znany dziś drzeworyt przedstawiający, jak budynek wtedy wyglądał. Powstał wówczas też wierszyk, którego autora nie znamy: „Wej na drugiej zaś stronie jako się mocują,/Nie wiedząc o co im gra jako się pasują,/Wejrzy też na onego w górę murarczyka,/Jako robił choć darmo wedle ciesielczyka./Każdy znalazł robotę, choć go nie proszono,/Po której potym sprawie Laudemus palono./Aleć potym zaprawdę nie żart bracie było,/Gdy dla gwałtu pięcioro Państwo stracić dało./Przeto dobrze uczynił, kto był doma w ten czas,/Gdy potym taki wielki był po mieście warwas.” Do tzw. „drugiego zburzenia” doszło 8 V 1587 r., gdy nie tylko splądrowano budynek, ale całe jego drewniane wyposażenie spalono. W efekcie Stefan Batory nałożył na władze miejskie obowiązek tłumienia takich zamieszek. Do ostatecznego zniszczenia Brogu doszło podczas zamieszek wszczętych 23 V 1591 r., kiedy ledwo naprawiony budynek został podpalony przez tłuszczę wzburzoną zajściem z dnia poprzedniego, gdy doszło do bójki mieszczan z bawiącymi w mieście Szkotami. Echa tego wydarzenia można znaleźć nawet w kazaniach Piotra Skargi, oskarżającego zresztą o jego wywołanie samych protestantów: „Wszak chłopięta u drzwi zborowych poigrawszy, a swej dziecinnej fantazyjej dosyć uczyniwszy, rozpędzeni od ministrów już się byli uspokoili, gdy wypadli zapaleni i gniewliwi bracia waszy, którzy się mianować mogą jako wilcej między owce, z ostremi mieczami...” Protestanci po tym wydarzeniu przenieśli się do wsi Aleksandrowice, choć plac z ruinami pozostawał formalnie nadal w ich posiadaniu. W 1622 r. król przejął plac prawem kaduka (stosowanego nie tylko do dóbr, których zmarły właściciel nie pozostawił ani naturalnych spadkobierców, ani testamentu, ale także niekiedy do majątków innowierców) i przekazał wojewodzie krakowskiemu Stanisławowi Lubomirskiemu (świeżo opromienionemu sławą zwycięzcy spod Chocimia), a ten w 1624 r. oddał go bernardynom, przeciwko czemu zresztą protestanci słali protesty do rady miejskiej. Bernardyni, podobnie jak inne zgromadzenia mające swe siedziby poza murami Krakowa, pragnęli utworzyć swój dom filialny również w ich obrębie. Oprócz problemów w przypadku zagrożenia miasta (kilka lat wcześniej Kraków obawiał się księcia siedmiogrodzkiego Gabora Bethlena, co dało bezpośredni impuls ojcom ze Stradomia) w tym wypadku chodziło także o możliwość schronienia się w czasie wylewów Wisły (powodzie zalewały kompleks na Stradomiu) oraz zorganizowanie przy okazji domu dla starszych i schorowanych ojców z całej prowincji. Wówczas na arenie dziejów pojawił się o. Krzysztof Campo, prowincjał bernardynów z lat 1611–1614 i 1620–1623, którego działalność stała się przyczyną konfliktu, ciągnącego się de facto do końca istnienia klasztoru. Postanowił on bowiem, że nie będzie to dom filialny względem Stradomia, ale niezależny konwent. W 1629 r. zbudował pierwszy dom klasztorny, a w 1633 r. uzyskał pozwolenie królewskie na budowę kościoła. Ten został zbudowany natychmiast, ale tylko „po prusku” (z fundacji możnych mieszczan Sebastiana i Waleriana Montelupich, ten pierwszy został tu nawet pochowany) – trwały bowiem dalej protesty ewangelików i dopiero odszkodowanie wypłacone im przez króla w 1639 r. pozwoliło na rozpoczęcie wznoszenia tutaj kościoła murowanego. Jednak zanim rozpoczęto jego budowę nasilił się konflikt między o. Campo a Lubomirskim – ten drugi chciał, by jemu pozwolono zbudować murowaną świątynię, a także aby Campo uznał zwierzchnictwo Stradomia nad nowym klasztorem. Campo tymczasem (w 1641 r.) zdobył papieskie zatwierdzenie swego domu zakonnego jako formalnego konwentu. W sprawę musiał się znowu wmieszać król, dzięki czemu w 1644 r. uzyskano unieważnienie decyzji papieskiej – dopiero wtedy zburzono stary kościół i na tym miejscu Lubomirski ufundował nowy kościół murowany, ukończony w 1647 r., konsekrowany rok później. W czasie potopu szwedzkiego tutaj schronili się zakonnicy ze Stradomia. W 1689 r. jednak tutejsi zakonnicy postarali się o ponowne uznanie ich o za konwent i formalnie uniezależnili się od Stradomia. Powszechnie przyjęła się dla kościoła i klasztoru nazwa „Żłobek” („Żłóbek”), pochodząca od wezwania świątyni. Kościół był nieduży, jednonawowy, zbudowany na planie wydłużonego prostokąta, z frontem od ul. św. Jana. Pewne zachwianie proporcji wynikało z faktu, że prawdopodobnie Lubomirski początkowo planował wzniesienie kościoła trzynawowego. Pod koniec XVII w. kościół zyskał okryte ganki po północnej i południowej stronie gmachu, które służyły procesjom (od południa przerobiono na ten cel kaplicę św. Tekli). Wybudowano też ganek, tzw. „babiniec” przed wejściem. Sklepienie było beczkowe, wewnątrz kościół zdobiony był freskami, fasada była prosta, barokowa. W znajdujących się obok zabudowaniach pozyskanych w XVII w. mieścił się klasztor – początkowo w kamienicy na rogu obecnych ulic św. Jana i św. Tomasza (wzmiankowana jako należąca do bernardynów w 1635 r.) oraz sąsiedniej przy ul. św. Tomasza (bernardyńska od 1654 r.), a w 1685 r. zakonnicy uzyskali także kamienicę przy św. Jana oddzielającą dotąd budynki klasztoru i kościół (przed jej pozyskaniem zakonnicy posługiwali się krytym gankiem biegnącym na jej tyłach). W 1788 r. bernardyni musieli opuścić kościół i klasztor z nakazu prymasa Michała Poniatowskiego – zostali skierowani na Stradom. Na wyprowadzkę prymas dał im 12 dni. Oficjalnym powodem było zubożenie konwentu oraz jego „nieprawność” – prymas uznał, że skoro biskup krakowski nie zatwierdził formalnie konwentu, ten istniał bezprawnie. Sąsiadującą od południa kamienicę (w której tylnej części znajdowała się połączona dotąd z kościołem dawna kaplica św. Tekli) sprzedano wówczas Stanisławowi Mieroszewskiemu. Następcami bernardynów zostali bazylianie, którzy zwrócili się wcześniej z prośbą do prymasa o przeznaczenie im jakiegoś domu w Krakowie, by mogli go zająć zakonnicy studiujący w tym mieście. Doszło jeszcze do jednego zatargu, gdy bernardyni zostali zmuszeni do zwrotu części ołtarzy, które ze sobą zabrali. Bazylianie krótko zarządzali kościołem – było ich niewielu (14 bernardynów zostało zastąpionych przez 3 bazylianów), nie dbali o budynki, po kilku latach z braku funduszów opuścili Żłobek. W ostatnim okresie klasztor nie był zamieszkany – nawet zarządca bazylianów, hegumen Inocenty Koncewicz, nie mieszkał tutaj, ale u hr. Potockiego, którego dzieci wychowywał. W 1797 r. przy okazji przebudowy ulicy rozebrano schody przed kościołem. W tym samym roku wydany został dekret cesarski nakazujący sprzedaż kościoła i klasztoru. Z opisu do licytacji wiemy, że podłoga kościoła była ułożona z desek, jako że bernardyni odchodząc zabrali ze sobą również marmurową posadzkę. Padł wówczas pomysł przerobienia kościoła na teatr – zrezygnowano z niego m.in. z uwagi na wąskie ulice w okolicy, oddalenie od siedzib ówczesnych austriackich urzędów i wreszcie obawiano się związanego z teatrem hałasu jako źródła niepokoju dla sąsiedniego zakładu wychowawczego. Budynki sprzedano dopiero 16 XI 1801 r. – kupił je Maciej Knotz, bogaty kupiec winny pochodzący z Budy, za 20.062 złp. i przerobił je w 1802 r. na oberżę zwaną „Pod znakiem króla węgierskiego”. Sam kościół podzielono wówczas na dwie kondygnacje – na parterze znalazła się powozownia, na piętrze zaś sala balowa, w której urządzano bardzo popularne zabawy. W budynku klasztoru znalazły się pokoje gościnne. W 1818 r. Knotz dokupił przyległe od tyłu zabudowania przy ul. Sławkowskiej – budynki zostały wówczas połączone i przebudowane według projektu Szczepana Humberta w duży kompleks późniejszego „Hotelu Saskiego” (nazwy takiej używano od II połowy XIX w.). W sali balowej, której ściany ozdobiono malowidłem naśladującym dekorację kolumnową, organizowano słynne bale i reduty, a także koncerty (występowali tutaj m.in. Johannes Brahms, Ferenc Liszt, Ignacy Jan Paderewski, Henryk Wieniawski). W połowie XIX w. przez jakiś czas budynek służył jako koszary 2. Pułku Artylerii Polnej, potem znowu pełnił funkcje hotelowe. W 1913/1914 r. pod salą balową urządzono kinoteatr „Sztuka” (łącząc pomieszczenie pod salą balową z dawną sienią główną budynku) – dzisiaj znajduje się tu sala kinowa pod tą samą nazwą. W dawnej sali balowej w latach 1947–1967 odbywały się przedstawienia Teatru Kameralnego oraz Teatru Lalki „Groteska”, a pod koniec XX w. przerobiono na salę kinową („Reduta”).
Bibliografia
2000–2024 Grzegorz Bednarczyk Materiały z tej strony są objęte prawami autorskimi – zajrzyj do informacji na ten temat. |
» Nieistniejące kościoły Krakowa:
|